WOJSKO POLSKIE - struktury organizacyjne

z 243

Najmniejsza jednostka bojowa

Przegląd piechoty 1929, kwiecień zobacz oryginał

 

MJR. DYPL. ADAM NADACHOWSKI.
NAJMNIEJSZA JEDNOSTKA BOJOWA.

I. WSTĘP.

W naszem piśmiennictwie wojskowem, jak zresztą i w prasie obcej, toczy się już oddawna wymiana myśli na temat organizacji najmniejszej jednostki bojowej piechoty oraz zadań, jakie jej możemy pozostawić. Stanowi to jednak nietylko dowód, że idziemy z prądem współczesnej myśli i nauki wojskowej. Sprawa ta jest bowiem dla naszego wojska jednem z tych zagadnień, które wychodzą już poza ramy debat i dociekań teoretycznych.

Istnieją przyczyny, które wskazują na nieodpartą konieczność powzięcia w najbliższym czasie postanowień co do takiej czy innej organizacji naszej najmniejszej jednostki piechoty.

Pierwszą i najistotniejszą przyczyną jest nowe uzbrojenie. Wyścig doskonalenia sprzętu walki otwiera bowiem zawsze drogi dla nowych zasad walczenia - a co za tem idzie - narzuca konieczność przyjęcia takich form organizacyjnych, które niewątpliwie i najskuteczniej służą realizacji tych zasad. O to i u nas teraz chodzi. Wojenna namiastka ręcznej broni samoczynnej, jaką był niewątpliwie ręczny karabin maszynowy Chaucharda, zastąpi już wkrótce w szeregach naszej piechoty karabin Browninga, broń o bardzo wysokich zaletach technicznych.

Ale ta konieczność rewizji dotychczasowej organizacji, przychodząca z nowem, doskonalszem uzbrojeniem, była u nas równocześnie cięciem, które otworzyło starą bolączkę niezadowoleń z obecnej drużyny, Każdy, kto w ciągu ostatnich dziewięciu lat pracował nad naszem wojskiem, zna dobrze jej niezaprzeczenie duże wady, krytykował niewątpliwie chińszczyznę manewrów żądanych od kaprala, najsłuszniej powątpiewał w siłę jej uderzenia w walce wręcz. Nie było chyba oficera piechoty, któryby nie stawiał jasno potrzeby zmian.

Od wielokrotnie wyrażanych niezadowoleń przeszliśmy więc do projektów nowej organizacji. Nie wątpię, że Koledzy, którzy zabierali głos w tej sprawie, byli świadomi tego, że przygotowywali i przygotowują drogi najważniejszej części naszego zbiorowego wysiłku: realnej pracy organizatora.

Sądzę, że w tem znaczeniu na piśmiennictwie wojskowem leży wielka odpowiedzialność za sądy, które wygłasza, i nastroje, które stwarza.

Oczywiście bowiem, umiejętne dobieranie zestawień i cytat z prasy własnej i obcej dla poparcia nowych projektów, nawet najbardziej rewolucyjnych w stosunku do struktury systemu organizacyjnego i poglądów taktycznych, w atmosferze których pracujemy już dość długo, nie byłoby bynajmniej groźne, gdyby nie ten stan rzeczy, że od wojny dzieli nas dziś okres niemal dziesięcioletni. W wielu umysłach zatraca się już w pewnej mierze poczucie rzeczywistości zjawisk walk - a co za tem idzie - myśl organizacyjna może zejść łatwo na drogę eksperymentów, które będą zachwycały na polu ćwiczeń lub na cierpliwym papierze, ale mogą nie wytrzymać próby życia!

Praktyka zastosowania przedwojennych doktryn taktycznych w r. 1914 dostarcza klasycznych przykładów tego, jak łatwo po dłuższym okresie pokoju zejść na manowce iluzji "tego, co będzie". W pracy niniejszej nie mam więc zamiaru dorzucać jakiegoś nowego pomysłu organizacyjnego do znanej czytelnikowi "Przeglądu Piechoty" dyskusji. Myślę bowiem, że wymiana myśli dojrzała do próby syntezy.

Istnieją dwa obozy.

Jeden walczy o utrzymanie drużyny jako najmniejszej pełnowartościowej komórki walki piechoty, a różni się między sobą w sądach o granice zmian, które zmierzają do nadania jej istotnie tego charakteru.

Drugi obóz skupia zwolenników t. zw. koncepcji plutonowej, która w praktyce wyraża się w wymaganiu odebrania naszej drużynie ręcznegokarabina maszynowego, a skupienia tego sprzętu na szczeblu dowódcy plutonu.

Pragnę oświadczyć na wstępie, że zaliczam się do przeciwników pomysłu plutonowego i wyrażam przekonanie, iż przyjęcie tej koncepcji odbiłoby się pod każdym względem ujemnie na prostocie manewru, ruchliwości i sile uderzeniowej naszej piechoty.

Punkt widzenia, który sobie w tym względzie stworzyłem, pragnę objaśnić na studjum porównawczem dwóch typów plutonu.

Nazwę plutonem typu "a" taki zespół, który powstanie przez połączenie w całość organizacyjną pełnowartościowych drużyn, zawierających ręczne karabiny maszynowe. Pluton typu "b" zawiera tę samą ilość ludzi i sprzętu, przy odmiennem ich organizacyjnem związaniu, mianowicie - przy oddzieleniu czynnika ognia od czynnika ruchu.

Oto ich schematy (rys. 1):

rys. 1.
rys. 1.

Schematy te wymagają kilku uwag objaśnienia.

Pluton "a" ma 3 drużyny zamiast dawnych czterech, ale zato stan liczebny drużyny został podniesiony, celem upewnienia się co do możliwości dojścia do szturmu poważniejszej grupy strzelców. Drużyna jest jednolita: posiada w swym składzie ręczny karabin maszynowy, który każdy żołnierz umie obsługiwać; niema w niej specjalistów; uzbrojenie strzelców (poza celowniczym) nie różni się od siebie. Drużyna ta nie wykonuje żadnych manewrów: idzie naprzód, jak długo może, a jej ogień ma podstawowe zadanie otwarcia drogi dla dalszego uderzenia.

Przyjęliśmy też teoretycznie, że konstruktorzy osiągną dość znaczne podniesienie donośności garłacza, skupiamy więc zespół ognia stromotorowego przy poczcie dowódcy plutonu, jako jego ogniowy środek dyspozycyjny.

A teraz-pluton "b".

Dla stworzenia realnej podstawy do rozważań porównawczych, dzielimy identyczną z poprzednią ilość ludzi i sprzętu, według wymagań zwolenników koncepcji plutonowej, wyrażanych w prasie i w ustnej wymianie opinij.

Organizator tego plutonu wychodzi z następujących przesłanek:

  • manewr dzisiejszej drużyny jest fikcją, trzeba go przenieść na szczebel plutonu;
  • dziś dowódca plutonu nie może oddziaływać na przebieg walki, trzeba mu dać możność zmieniania wartości czynnika ruchu i ognia, w zależności od istotnych potrzeb pola walki;
  • dla umożliwienia manewru takiego plutonu, stawia się na czele zespołów ręcznych karabinów maszynowych i drużyn grenadjerskich nowych dowódców - podoficerów.

Wymaga też objaśnienia, dlaczego organizator plutonu "b" żąda aż trzech zespołów ręcznych karabinów maszynowych i trzech drużyn grenadjerskich. Robi to bardzo słusznie, bo:

a) nie chce obniżać siły ognia broni samoczynnej, znajdującej się w plutonie, w porównaniu z tem, co posiada pluton "a",

b) chce mieć jednak około 40 ludzi zdolnych do uderzenia na bagnety. Nie chce i pod tym względem pozostać wtyle za plutonem "a", ma zaś w tym stopniu poczucie realizmu walki, że nie łączy grup grenadjerskich w zespoły większe niż 13 ludzi. Otrzymuje tem samem trzy drużyny grenadjerskie.

II. TŁO KONCEPCJI PLUTONOWEJ.

Idea przejścia na organizację plutonową ma u nas dwa źródła:

  • ogólne niezadowolenie z obecnego składu i ustalonych w obowiązującym regulaminie zadań drużyny,
  • porównanie z organizacją małej jednostki piechoty u naszych najbliższych sąsiadów: Niemców i Rosjan.

a) Stara drużyna i nowy pluton.

Nierealność i sztuczność składu oraz manewru naszej obecnej drużyny są oczywiste.

Stworzył ją ręczny karabin maszynowy Chaucharda, bo broń warunkuje organizację małego zespołu piechoty.

Chauchard był tylko ręcznym karabinem, strzelającym nieco prędzej od zwykłego, zresztą bardzo niecelnie i niepewnie (zacięcia). Mógł on iść tylko w jednym szeregu ze strzelcami, bo nie mógł być w żadnym razie bronią manewru ogniowego.

Zresztą, trzeba lojalnie stwierdzić, że w pułkach byłej armji Gen. Hallera użycie drużyn (były niemi de facto ówczesne półplutony) dawało w walce ruchowej zawsze bardzo dobre wyniki; dopiero później, w toku pracy pokojowej spaczono ten system organizacyjny. Konieczne, a w zasadzie proste, związanie Chaucharda ze strzelcami komplikowano powojenną próbą stworzenia zespołu uniwersalnego. Nasza drużyna z 1921 r. stała się więc z kolei tworem w dużej mierze teoretycznym, który nakładał na młodego podoficera, o bardzo małem wyrobieniu, obowiązek uzgodnienia w czasie walki działania 4 czynników: ręcznego karabina maszynowego z fizyljerami, grenadjerów, grenadjera wyborowego 1 grenadjera V. B.

Ujemne sądy o tej drużynie gromadziły się stopniowo, dojrzewały w ciągu 9 lat naszej pracy nad wojskiem, tem bardziej że trafiały niejednokrotnie na grunt zasadniczych dla tej organizacji niechęci. Gdy zaś twórcy jej, Francuzi, znowu w parze z odnowieniem uzbrojenia, dokonali u siebie zmian dość radykalnych, niezadowolenie to uwydatniło się u nas w sposób bardzo jaskrawy i powszechny w dwóch kierunkach:

  • w dążności do ewolucji, zmian i udoskonaleń w naszej drużynie,
  • w wymaganiu przekreślenia roli drużyny, jako podstawowej komórki walki, a skupienia wszystkich źródeł ognia samoczynnego w ręku dowódcy plutonu.

Pierwszy kierunek uważam za konieczny, drugi wydaje mi się zbyt skrajnym, sprzecznym z logiką wiążących nas poprzednich posunięć organizacyjnych i szkodliwy z wielu powodów.

Sądzę, że muszę rozpocząć od wyjaśnienia zasadni czego nieporozumienia, które, zdaniem mojem, stanowi u nas często o popularności idei plutonu, jako najmniejszej jednostki bojowej.

Nie przeczę, że pluton, jako hasło, synonim prostoty w rozwiązywaniu zadań dowodzenia, jest czemś niewątpliwie ponętnem. Myśl taka przyjmuje się przedewszystkiem w tych umysłach, które chcą widzieć nasze przyszłe pole walki takiem, jakiem byłow 1920 roku.

Godzę się bez zastrzeżeń ze zdaniem, że w ostat- nIeJ naszej wojnie, a także w 1914 roku, pluton stanowił istotnie najmniejszą jednostkę bojową. J ego sekcje (za- stępy, "schwarme") były jednorodnemi częsclami składo- we mi grupy 50 ludzi, dowodzonej głosem lub gestami przez jednego człowieka, od wyruszenia z podstawy wyjściowej włącznie aż do szturmu.

Takie idealne skupienie kierownictwa walki plutonu w jednem ręku było jednak wówczas możliwe, dzięki bardzo słabemu nasyceniu terenu starcia wiązkami pocisków broni samoczynnej, tak w 1914 r., jak i w naszej wojnie z bolszewikami.

Czy zjawiska te nie należą już jednak do przeszłości?

Mam przekonanie, że, odtwarzając obraz naszej jutrzejszej walki, musimy pamiętać o tem, iż od szeregu lat odbywa się poza naszemi granicami intensywna praca nad wyszkoleniem wojska, nad ilościowem i jakościowem doskonaleniem uzbrojenia i że od 1920 r. dużo w tym względzie zrobiono.

Na odległościach, na których broń naszych plutonów przyjdzie do głosu (800 m), nie możemy na przyszłość bardzo liczyć na bolszewicką "taktykę odpływów" na stałe niemal zrywanie styczności, jak to bywało niegdyś.

Zdaje mi się, że byłoby niebezpiecznem złudzeniem liczyć na powtórzenie się takiego obrazu i sądzę, iż pewniej będzie budować poglądy taktyczne na zdaniu, że tam, gdzie będziemy uderzać, trzeba będzie prowadzić walkę ogniową aż do wywalczenia przewagi, trzeba będzie być gotowym na nieustępliwy twardy opór, na obronę lub natarcie, doprowadzone niejednokrotnie aż do boju wręcz.

Walkę naszej piechoty cechować będzie ruchliwość, wyzyskanie stref biernych oraz przerw dla obejścia i manewru, ale tam, gdzie dojdzie do starć, wygląd pola bitwy będzie chyba rzadko przypominać to, co przeżyliśmy w roku 1920. Nasycenie terenu sprzętem i pociskami zbliży nas raczej do objawów tej martwoty pola walki lub też intensywności ognia (spotęgowanego właśnie na małych odległościach), które były charakterystyczne dla bitwy 1917/18 r.

Wobec tego zwolennik organizacji plutonowej musi zgóry odrzucić ponętną i powierzchownie prostą ideę, że ten nowy pluton "b" będzie mógł, jak niegdyś, "kupą" rozwiązywać zadania natarcia i obrony.

Trzeba się, niestety, pogodzić z faktem, że w każdem poważniejsze m starciu ogień nieprzyjacielskiej broni samoczynnej, tak dziś potężny, rozdzieli nasz pluton na części składowe, na grupy, na komórki walki, które muszą być dowodzone.

I tu właśnie zaczynają się niedomagania nowego plutonu. W plutonie "a" taka komórka jest utworzona a priori, organizacyjnie zgóry rozwiązana, odpowiada przeciętnym potrzebom pola walki (jest nią drużyna).

Twierdzenie zaś, że pluton "b" jest najmniejszą jednostką bojową piechoty, wydaje mi się czysto teoretycznem, bo de facto jest on zbiorowiskiem różnorodnych i różnogatunkowych zespołów, które same dla siebie nie są nlczem, a dopiero w obliczu nieprzyjaciela, w jego ogniu muszą utworzyć konglomeraty i zespoły doraźne.

Warto zapamiętać, że w tem rozwiązaniu one dopiero będą właściwemi komórkami walki piechoty.

b) Porównanie z plutonami sąsiadów.

Drugie nieporozumienie wynika, zdaje mi się, z dość pochopnego posługiwania się podświadomem często przekonaniem, że to, co obce, musi być bardzo dobre. U nas, w stosunku do naszego sąsiada zachodniego jest to może najwyraźniej podkreślone.

Łatwość przyjmowania się u nas koncepcji plutonowej ma w dużej mierze tło psychologiczne i pochodzi z wysokiego mniemania o doskonałości organizacji i taktyki wojska niemieckiego, które na ziemiach polskich było w ostatniej wojnie zwycięskie, a nawet szkoliło część naszej siły zbrojnej.

Myślę jednak, iż, pomijając nawet niewątpliwy fakt, że właśnie wojsko niemiecke było tem, które bito strategicznie i taktycznie na zachodzie, musi się wejść głębiej w przyczyny, dla których Niemcy mają obecnie organizację plutonową.

Główną przyczyną jest tu, zdaje mi się, uzbrojenie piechoty w lekki karabin maszynowy Maxima. Broń ta pozostała w wojsku niemieckiem po wojnie światowej i warunkuje w dużej mierze nietylko organizację Reichswehry, ale, co ważnlejsze, uzbrojenie, a więc i organizację tej siły zbrojnej, którą się tajnie przygotowuje.

Lekki karabin maszynowy - broń o wadze 17 kg.(13 kg.), a więc względnie ciężka, o szybkości ognia równej, a wydajności zbliżonej do ciężkiego karabina maszynowego (taśmy 100 i 250 naboi - długie serje), umieszczona na stosunkowo dobrze ustalonej podstawie, może być bronią taktyczną, nie jest zaś bronią pierwszego szeregu, jaką był Chauchard i jakiemi są inne nowoczesne typy. Mamy tych lekkich karabinów maszynowych w plutonie niemieckim dwa, bo większa ich ilość wymagałaby dodatkowych obsług, zaprzęgów, komplikowałaby zaopatrywanie w amunicję, jednem słowem - obciążyłaby tę jednostkę i obniżyła znaczniej jej ruchliwość.

Jeżeli więc Niemcy nie mają organicznych zespołów broni samoczynnej i strzelców, to dlatego, że broń posiadana przez nich dałaby tych zespołów tylko dwa na pluton, a poza tem nie jest ona sprzętem, który mógłby w każdych okolicznościach boju towarzyszyć strzelcom w pierwszym szeregu[1]. Zalety techniczne zaś pozwalają, przynajmniej teoretycznie, na użycie lekkiego karabina w charakterze czynnika manewru ogniowego.

Walka plutonu niemieckiego opiera się więc na współpracy wyodrębnionych zespołów broni taktycznej na rzecz sekcyj strzeleckich. Niemcy rozporządają zasadniczo plutonem, a tworzą, zależnie od potrzeby, swoje "Kampfgruppen". Nasuwa się wobec tego pytanie, dlaczego jeszcze w czasie wojny światowej Niemcy użyli w swej piechocie nie ręcznych, a lekkich karabinów maszynowych?

Zdaje mi się, że przyczyny tego były następujące:

  • przedewszystkiem, wyraźna u nich dążność do stosowania sprzętu solidnego, budzącego pełne zaufanie, którym był napewno lekki karabin maszynowy Maxim, w porównaniu, naprzykład, z francuskim Chauchardem,
  • dalej trzeba pamiętać i o tem, że niemiecka organizacja plutonowa, przewidująca rozporządzanie w tej jednostce tylko dwoma źródłami ognia samoczynnego, została utworzona dla wojny pozycyjnej, a więc takiej, gdzie przedewszystkiem front zaangażowania plutonu był bardzo wazki po drugie zaś - utworzenie "Kampfgruppen", t.j. doraźnych zespołów, nie napotykało na wielkie trudności wobec naogół daleko posuniętej w tej walce znajomości przeciwnika.

Zdaje się jednak nie ulegać wątpliwości, że rozdzielenie sekcyj lekkiego karabina maszynowego od strzeleckich pociągnie za sobą częste pozostawanie poza szturmem, stosunkowo ciężkich, lekkich karabinów maszynowych. Niemcy zdają sobie z tego sprawę i uzupełniają brak ręcznej broni samoczynnej w szeregach przez dodanie swej piechocie rewolweru maszynowego, który odda pierwszorzędne usługi w szturmie.

A teraz pozwolę sobie postawić pytanie: Czy projektodawcy plutonu "b" biorą w całej pełni pod uwagę obecność rewolweru maszynowego w szeregach piechoty niemieckiej i czy, odbierając naszej drużynie ręczny karabin maszynowy, dadzą jej wzamian niezbędną ilość rewolwerów maszynowych na okres szturmu?

Przyznam się, że o tem nie czytałem, ani nie słyszałem!

Organizacja niemiecka nie jest bynajmniej prosta; jest ona złem koniecznem, podyktowanem posiadaną bronią[2].

Czy nie uderza naprzykład fakt, że uzbrojenie i metody pozostałe po tresurze wojny pozycyjnej mają też być stosowane do przyszłej wojny ruchowej? Czy skoki eszelonami strzelców i lekkich karabinów maszynowych odpowiedzą w rzeczywistości zmiennym wymaganiom manewrowego pola walki?

Przyznam szczerze, że gdy studjuję rozdziały niemieckiego regulaminu piechoty dla sekcji strzeleckiej, sekcji lekkiego karabina maszynowego i plutonu i porównam to wszystko z przepisami nowego regulaminu francuskiego, nie mogę nie stwierdzić, że jednak wbrew powierzchownym, a utartym sądom, manewr niemieckiego plutonu jest skomplikowany i bardzo daleki od doskonałości. Wystarczy zresztą przeczytać głosy krytyki lub też w dość minorowym tonie utrzymanej obrony plutonu, które się spotyka w prasie niemieckiej, nie mówiąc już o pisarzach francuskich.

Ostatnio gen. v. Taysen, który jest w Niemczech powagą w dziedzinie taktyki piechoty, przyznaje wyraźnie[3], że walka plutonu niemieckiego jest skomplikowana. Mówi on: "trzebaby bezwarunkowo trudne dowodzenie sekcją, grupą bojową (Kampfgruppe) i plutonem jakoś ułatwić".

W rezultacie, podaje projekty:

  • przejścia na stałe połączenie lekkiego karabina maszynowego ze strzelcami, co wydaje mu się jednak sztywne (niewątpliwie! - wobec posiadania lekkiego karabina maszynowego),
  • opracowania projektu stworzenia stanowiska jakby zapasowego drużynowego, któryby miał łączyć w całość, zależnie od potrzeby, zespoły lekkich karabinów maszynowych i strzelców.

Gdy się czyta te pomysły i porównuje je z prostotą manewru plutonu typu "a", zaczyna się rozumieć, dlaczego właśnie Niemiec jest autorem powiedzenia: "Warum so einfach, wen es komplizierter auch geht".

Czy i my mamy schodzić na tę drogę?

Dodam, że prasa obca wyraża się bardzo ujemnie o metodach stosowanych przez piechotę niemiecką w czasie ich ostatnich manewrów. Jeden z korespondentów neutralnych wyraża nawet bardzo skrajną opinję, według której Niemcy, ze swemi metodami, idą ku klęsce w najbliższej wojnie.

Musimy przyznać, że jednak organizacja niemiecka, przy swej sztuczności i skomplikowaniu, usprawiedliwia się jednem: bardzo wysoką wartością podoficerów. Doskonałość ich, płynąca z długiej służby zawodowej, skleja tę złożoną organizację w zwartą całość. O ile bowiem Niemcy nie posiadają dużo inicjatywy, są zawsze doskonałymi wykonawcami. Niemcy opierają swoją walkę na tworzeniu doraźnych związków strzelców i lekkich karabinów maszynowych, ale te sztucznie utworzone komórki walki będą się może mogły bić poprawnie, dzięki silnie wyrobionemu zmysłowi podporządkowania i współpracy oraz dzięki temu, co Niemcy nazywają "der entgegenkommende Gehorsam".

Przy naszym, wyraźnie podkreślonym indywidualizmie i niewątpliwie mniejsze m wyrobieniu podoficera, celowość tworzenia związków doraźnych już w samem założeniu organizacyjnem musi budzić bardzo poważne wątpliwości.

*  *  *

Czy organizacja niemiecka da się przeszczepić na nasz grunt?

Niewątpliwie tak, jeżeli się wyjdzie od dogmatu jej doskonałości.

Pozwalam sobie jednak wyrazić zdanie, że zagadnienia piechoty trzeba widzieć przedewszysykiem przez celownik jej karabina.

Gdyby tak postawić nie dyskretne pytanie, kto z pomiędzy zwolenników plutonu "b" widział ręczny karabin maszynowy Browninga, Wickersa lub Hotchkissa? Kto go miał w ręku? Kto z niego strzelał?

Obawiam się, że zwolennicy organizacji plutonowej nie zawsze wychodzą od realnej oceny sprzętu. Zapomina się często o tem, że nowe typy ręcznych karabinów maszynowych nie są bynajmniej tem, czem Maxim 08/15.

Każdy, kto miał w ręku tego rodzaju karabiny maszynowe, przyzna, że nie są one bynajmniej bronią taktyczną. To są karabiny ręczne w pełnem tego słowa znaczeniu.

Są one bardzo proste w użyciu, a technicznie stanowią doskonałą broń czołowego szeregu, która może i będzie strzelać dobrze tylko z małych odległości, której nie można poruczać samodzielnych zadań bojowych, a która nie powinna opuszczać grup strzelców przy szturmie.

Każdy, kto nakłada na taką broń zadanie jakichś złożonych flankowych ogni, tworzenia bateryj, żąda wielkiego manewru ogniem, strzelania w luki lub ponad głowy - stawia jej zadania, których wypełnić nie może, bo nie została dla nich stworzona.

Twierdzę, że praca organizatora ma swą logikę i musi być prostolinijna. My, przedewszystkiem, musimy się bronić przed zarazkiem "choroby reorganizacji".

Jeżeli chcieliśmy wzorować się na organizacji niemieckiej, trzeba to było zrobić wcześniej i przyjmować na uzbrojenie nie ręczny, a lekki karabin maszynowy. Uzbrojenie warunkuje organizację i taktykę małej jednostki, a wobec tego rozstrzygnięcie konkursu broni zdecyduje, według mego zdania, także o nierealności stosowania wzorów niemieckich, tem bardziej, że wartość ich jest bardzo wątpliwa.

Drugi nasz sąsiad, Rosja, posiada również organizację plutonową. Można tak przynajmniej wnosić z brzmienia sowieckiego regulaminu piechoty[4]. Pluton ich ma jedną drużynę lekkiego karabina maszynowego i 2 drużyny strzelców, każda po 2 sekcje. Pozornie, wszystkie środki są więc skupione w ręku dowódcy plutonu. Tylko że w tej organizacji, dając dowódcy plutonu broń samoczynną w postaci 2 lekkich karabinów maszynowych, nie pozbawiono drużyn strzeleckich ręcznych karabinów maszynowych. Każda z jej dwóch sekcyj, posiada swój własny ręczny karabin maszynowy, a te samem pozostaje podstawową komórką walki, utworzoną już zgóry, w samej koncepcji organizacyjnej.

Na wzory sowieckie nie można się więc na poparcie plutonu "b" powoływać.

III. UJEMNE STRONY ORGANIZACJI PLUTONOWEJ

Rzućmy jeszcze raz okiem na organizację 2 typów plutonu.

1. Zdaje mi się, że pierwsza zasadnicza różnica między temi dwoma koncepcjami uwydatnia się bardzo jaskrawo. Jest to stara sprzeczność między prostotą i skomplikowaniem.

Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że w koncepcji plutonu "a" dowódca wydaje rozkazy tylko czterem elementom. Poza tem trzy jego drużyny mają wyraźną płeć uderzeniową. Uderzenie - to zespolenie w całość ruchu i ognia, drużyna nasza jest więc czemś, na co zgóry dla przeciętnych wymagań walki można liczyć.

Ponadto, mamy tu zespół garłaczy: małą artylerję plutonu.

Rzut oka na organizację plutonu "b" stwierdza, że jest to zgrupowanie siedmiu części składowych, które same nie są niezależne mi komórkami walki; są to elementy różnorodne: mianowicie - trzy zespoły ręcznych karabinów maszynowych, dalej - trzy drużyny strzelców, które wobec odebrania im ręcznych karabinów maszynowych nazwałbym bezpłciowemi oraz jeden zespół garłaczy.

Mamy więc w plutonie "b" organizację, która w swem założeniu nie jest jeszcze bynajmniej gotowa do bezpośredniego działania, trzeba dopiero skombinować i utworzyć zespoły, to jest rozstrzygnąć, jak użyć tych 7 części składowych dla zadań walki.

Stanowi to bardzo poważną wadę tego projektu. Żadna z części składowych tego plutonu nie jest gotowa odrazu do działania: ani sam ręczny karabin maszynowy bez wsparcia i osłony grenadjerów, ani grenadjerzy bez pomocy ogniowej organizacyjnie odrębnego czynnika, jakim jest tu zespół ręcznego karabina maszynowego.

W przeciwieństwie do cierpkich słów, które często padają pod adresem organizacji francuskiej, okazuje się, że właśnie ten nowy proponowany pluton jest rozwiązaniem uczonem, mądrem, wymagając e m od początku kombinowania.

Nie wchodząc jeszcze w możliwości tworzenia i wykonywania tych kombinacyj w ogniu przeciwnika, pragnę stwierdzić, że dawny dowódca plutonu miał 3, względnie 4 drużyny, którym odrazu powierzał zadania, zmierzające do osiągnięcia celu. Drużyny te stanowiły zespoły typowe, zdolne do rozwiązania przeciętnego zadania pola walki. W nowej organizacji trzeba naprzód kombinować, jak utworzyć doraźne zespoły i dopiero później wskazywać im zadania.

Zachodzi więc pytanie, czy nie występuje tu czynnik poważnej komplikacji zadań dowódcy plutonu, który przeciwstawi się niewątpliwej prostocie poprzednich obowiązków?

W dalszym ciągu zaznaczyć trzeba, że przeprowadzenie tworzenia takich nowych, niejednokrotnie sztucznych zespołów będzie musiało być w ciągu walki ruchowej bardzo częste, bo przecież doświadczenie wykazuje, że wojna ruchowa nakłada na piechotę obowiązki wykonania często kilku na tarć w ciągu dnia.

Rys. 2.
Rys. 2.

Nawet w ramach np. jednego działania zaczepnego takie ustosunkowanie grup ręcznych karabinów maszynowych i strzelców, które było dobre przy wyjściu plutonu z lasku a (rys. 2), stanie się zapewne zbytecznem lub szkodliwem po przyjściu do grupy domów b, te mniej zaś nada się przy przedmiotach c, d. Czy ten przymus ciągłej pracy organizacyjnej dowódcy plutonu nie będzie stanowić dla niego kuli u nogi?

2. Dalej uderza mnie ilość elementów, które dajemy do dyspozycji dowódcy plutonu "b". Jest ich siedem.

Doświadczenie, potwierdzone słowami Napoleona, wykazuje, że jeden człowiek nie jest w stanie dowodzić równocześnie większą ilością jednostek niż sześć. Jesteśmy więc w naszym nowym plutonie ponad granicą możliwości umysłów więcej niż przeciętnych.

Czy nie razi to te bardziej, gdy pomyślimy, jaką będzie szara, przeciętna masa naszych dowódców plutonów?

Liczę się zgóry z uwagą, że zespoły ręcznych karabinów maszynowych będą połączone w całość osobą jednego dowódcy. Tak samo drużyny bezpłciowe będą przypuszczalnie dowodzone przez nowego podoficera. Jest to rozwiązanie możliwe, ale w takim razie powstają nowe wątpliwości, czy takie rozwiązanie upraszcza, czy też komplikuje wypełnienie każdego zadania bojowego? Czy celowem jest tworzenie nowych doraźnych zespołów i wtórnego mechanizmu rozkazodawczego, a więc pośredników pomiędzy dowódcą a wykonawcą? Stworzenie nowych szczebli hierarchicznych w naszej najmniejszej jednostce piechoty odbije się niewątpliwie ujemnie na jej ruchliwości i powiększy martwy czas, który istnieje zawsze pomiędzy powstaniem koncepcji dowódcy a wykonaniem.

Poza tem rodzi się wątpliwość, czy nawet utworzenie tego rodzaju pośrednich szczebli zdejmie z dowódcy plutonu obowiązek wskazania każdemu z siedmiu elementów jego zadań, jeżeli ten dowódca pragnie i musi być kierownikiem swojej bitwy?

3. Dalsza wątpliwość powstaje wówczas, gdy pomyślę i o osobie naszego dowódcy plutonu. Dobrze byłoby, gdyby był nim oficer.

Jeśli jednak chodzi o moje osobiste doświadczenie, z naszej ostatniej wojny, nigdy nie miewałem oficerów na czele moich plutonów. Może w przyszłości warunki obsady małych jednostek piechoty będą korzystniejsze - zapewne wyruszymy na wojnę z oficerami na czele plutonów - ale mam wrażenie, że w pełni jej rozwoju na czele naszego plutonu stać będzie w zasadzie i najczęściej podoficer.

Musimy stąd wyciągnąć niezbyt pocieszający wniosek, że organizacja plutonu "b" nakłada w praktyce wojny właśnie na podoficera zadania rozwiązywania napoleońskiej "strategji siedmiu elementów"

4. Jeżeli nawet dalej przyjmiemy, że na czele trzech zespołów ręcznych karabinów maszynowych postawimy nowego podoficera, a na czele trzech drużyn grenadjerskich znowu innego, jeśli poza tem nikt nie zaprzeczy, iż dowódcą każdej z 7 różnogatunkowych komórek plutonu musi być podoficer z zastępcą, to, poza trudnościami prowadzenia takiej republiki podoficerskiej, bardzo ciężką stanie się kwestja ilości niezbędnych podoficerów.

Dla ujaskrawienia różnicy, jaka w tym względzie zachodzi między plutonem "a" a plutonem "b", zaznaczam, że pierwszy z nich wymaga nie 17, a tylko 9 podoficerów.

Zdaje mi się, że jest to okoliczność pierwszorzędnej wagi. Pluton niemiecki jest mały, nasz musi być większy, bo dopuszczalny stosunek sprzętu i kadry do żywej siły wypadnie u nas zawsze na niekorzyść dwóch pierwszych czynników. Powstaje zatem dalsze pytanie: jeśli się mówi teraz często, że nasz podoficer nie podoła dowodzeniu drużyną, czy przeciętny typ podoficera będzie lepszy, czy też gorszy i o ile, jeśli trzeba ich przewidzieć nie 9 a 17, a więc nieomal dwa razy więcej? Średnia wartość dowódcy małego zespołu obniży się znacznie, a przecież tajemnicą powabów plutonu "b" jest właśnie współpraca podoficerów.

5. Pragnę jeszcze powrócić do wielkich trudności dowodzenia plutonem.

Trudność ta wynika stąd, że organizatorzy plutonu "b" odebrali drużynie charakter najmniejszej jednostki bojowej, pozbawiając ją ręcznego karabina maszynowego. Myślę, że posunięto się zbyt daleko w potępianiu manewru obecnej drużyny. W tej postaci, w jakiej go formułuje Regulamin Piechoty cz. II., jest on fikcją, ale nie ulega wątpliwości - i wierzę w to głęboko - że jeżeli naszemu podoficerowi (tylko trzech na pluton!) da się bardzo proste zadanie dotarcia do wskazanego celu, to współpraca grenadjerów z zespołem ręcznego karabina maszynowego sama przyjdzie, bo w strefie ognia nieprzyjaciela bez niej ruch jest nie możliwy. Jeżeli z dowódcy drużyny zdejmiemy obowiązki przeprowadzania kombinacyj z różnymi fizyljerami, grenadjerami, grenadjerem wyborowym i grenadjerem V. B., uprościmy musztrę luźną, a pozostawimy mu jedyne zadanie prowadzenia naprzód żywej siły aż do szturmu, z pomocą ognia własnego ręcznego karabina maszynowego, to bynajmniej nie jesteśmy poza granicą możliwości człowieka bardzo przeciętnego, ponieważ działaniem jego będą kierować przedewszystkiem odruchy, które powstają na polu walki.

Dalsze, przesadne, według mnie, uproszczenie zadań drużyny stwarza jej bezpłciowość i, śmiem twierdzić, obniża jej wartość uderzeniową, przekreśla jej więź wewnętrzną i wiarę w siebie piechura.

Dowiedzie tego zresztą analiza techniki i walki plutonu.

Tu pragnę zaznaczyć, że włożenie na dowódcę drużyny w plutonie typu "a" minimum zadań niezbędnych w walce współczesnej pozostawia dowódcy plutonu tylko jedno zadanie - organizowanie bardzo niezłożonego manewru.

Sądzę, że tu właśnie leży siła drużynowej organizacji, a słabość - plutonowej. W organizacji plutonu, "a" drużyna jest podstawową komórką walki, pełnowartościową i gotową do spełnienia zadań bojowych pluton jest najmniejszą jednostką manewru, bo prócz uzgodnienia działań 3 elementów uderzenia (drużyn) posiada zespół broni stromotorowej.

W organizacji plutonu "b" każdy z siedmiu elementów jest niczem sam dla siebie, trzeba tworzyć z nich doraźne konglomeraty, a ponadto, później niemi manewrować, bo ruchowe pole walki nie oszczędzi nam przecież nigdy niespodzianek. Wyraźnie występuje tu też przeciążenie dowódcy plutonu obowiązkami złożonego dowodzenia.

IV. TAKTYCZNE MOŻLIWOŚCI UŻYCIA PLUTONU "B".

1.

Przechodzę do rozwiązania zagadnienia, w jakim stopniu manewr tego plutonu będzie możliwy.

Abstrahuję na chwilę od tego, co mówiłem poprzednio o technicznych i taktycznych właściwościach nowych typów ręcznych karabinów maszynowych, o błędzie wydzielania ich dla manewrowania ogniem. Chcę wykazać, że, pominąwszy nawet poprzednie przestrogi, wpadniemy w nowe trudności.

Rys.3.
Rys.3.

Na wstępie jednak pragnąłbym ustalić tezę podstawową: pluton walczy począwszy dopiero od wejścia w czworobok, którego boki wynoszą 200 do 250 m. na 600 do 800 m. (rys. 3)

Określenie tych granic wynika z właściwości broni, którą pluton nasz rozporządza. Walka plutonu sprowadza się tylko do tej przestrzeni, bo nie posiada on broni, która strzelałaby na większe odległości.

Granice skutecznego ognia w warunkach polowych, poza któremi istnieje tylko marnowanie amunicji, są znane, a potwierdzają je doświadczenia (karabin i karabinek 400 m., ręczny karabin maszynowy - 600, maksymalnie 800 m. w natarciu).

Twierdzę tedy, że poza czworobokiem 250 na 800 m. dowódca plutonu musi rozstrzygnąć tylko, jak iść i że dopiero na odległościach małych trzeba widzieć elementy plutonu dowodzone, walczące i manewrujące, jeżeli nie mamy stracić z uwagi realizmu walki współczesnej.

Mam przekonanie, że oficerowie piechoty, którym poruczonoby zadanie wykonania prób, co do możliwości manewrowania plutonem typu "b", będą to robić ze zmysłem krytycznym, pochodzącym z poczucia tego, co przeżywali na odległościach kilkuset metrów od nieprzyjaciela, opanowującego swe środki ogniowe.

Trzeba się wystrzegać złudzeń manewrowania 1 robienia uczonych kombinacyj o kilkaset metrów od wylotów wrogich karabinów maszynowych.

2.

Przypatrzmy się plutonowi typu "a" w marszach, poza wskazanym wyżej czworobokiem. Dowodzenie jego i ruchy są proste, bo chodzi o kierowanie tylko czteroma elementami. Ale co ważniejsze - gotowość bojowa takiego plutonu jest niewątpliwa. Związanie ręcznego karabina maszynowego ze strzelcami w drużynie daje na każdą potrzebę możliwość reakcji, na każde wystąpienie nieprzyjaciela rozwiązanie natychmiastowe, bo organizacyjnie zgóry przewidziane.

W plutonie "b" ubezpieczenie będzie całym zawiłym systemem, a dla zadań walki trzeba będzie rozstrzygnąć, jak będą współpracować zawsze co najmniej 2 zespoły odrębnego typu, co wymaga szybkiej orjentacji i czasu, których nie zawsze użyczą nam warunki wojny ruchowej.

Powstaje zatem pytanie, czy wobec tego zmienne i często gwałtowne potrzeby pola walki usprawiedliwiają zawiłość takiej organizacji plutonu?

3.

Przyjmuję z kolei, że pluton doszedł do odległości, w której sam rozpoczął walkę ogniową.

Otóż muszę tu postawić dalszą tezę, która, zdaje mi się, nie będzie ulegać wątpliwości, jeżeli patrzeć na naszych przyszłych przeciwników, nietylko przez pomniejszające szkła wspomnień z 1920 r.

Na przestrzeni właściwej walki plutonu manewrowanie nie jest możliwe poza ruchami od tyłu ku przodowi.

Można zasilać to, co już znajduje się na przedzie, ale w granicach wskazanego przeze mnie czworoboku nie można przesuwać żadnych elementów przed frontem.

Ogień nieprzyjaciela na odległościach 600 do 800 m. będzie się składał przecież z wiązek ciężkich, lekkich, względnie ręcznych karabinów maszynowych, nie mówiąc już o karabinach powtarzalnych.

Stąd wnioski:

a) dowódca plutonu musi ustalić zadanie elementów uderzenia przed wejściem w ten czworobok;

b) te jednostki uderzenia może on wspierać tylko od tyłu dla zgęszczenia frontu lub przedłużenia, względnie wysunięcia skrzydeł.

c) piechotą dowodzi się wzdłuż osi dowodzenia, idących ku nieprzyjacielowi, a nigdy równolegle do frontu.

W plutonie typu "a" manewr jest bardzo prosty, uderzają drużyny pełnowartościowe, nie można też mieć wątpliwości, że trzy ręczne karabiny maszynowe, rozłożone równomiernie na froncie 200 - 250m., całkowicie współpracują ze sobą i że skupienia ognia jakichś nowych wydzielanych elementów są mało realne. Drużyny te jednakowoż prą naprzód, ponieważ działają wzdłuż osi dowodzenia swoich dowódców drużyn.

Ruch trzech drużyn nacierających przed siebie przypomina grabie, które przeszukują cały teren, przy możliwości skupienia wysiłku ogniowego przed sobą na całym froncie zaangażowania.

Jeżeli ponadto manewrowe pole walki przeciwstawi temu natarciu niespodzianki, następuje natychmiastowa reakcja bądź ręcznych karabinów maszynowych, bądź strzelców, elementów organicznie ze sobą zespolonych.

Jeżeli walka drużyn wymaga wzmocnienia, to obecnie, przy organizacji typu "a" może się ono odbywać przez wprowadzenie nowej drużyny lub też przez użycie zespołu garłaczy.

Skala manewru w plutonie typu "b" jest ogromna, niestety, tylko teoretycznie. Nie zapominajmy bowiem, że wobec martwoty pola walki, dowódca plutonu, wchodząc ze swym oddziałem w czworo bok 800 na 250 m., już z góry będzie musiał utworzyć swoje doraźne zespoły, jeżeli chce na tej przestrzeni dysponować pełnią środków.

Powstaje natomiast pytanie, czy w wojnie ruchowej będzie się zawsze wiedzieć ściśle, gdzie jest nieprzyjaciel, jak jest rozmieszczony, przeciw komu skupiać baterje ręcznych karabinów maszynowych?

Czy wobec tego dowódca plutonu nie będzie starał się najczęściej wchodzić w nasz czworobok 250 na 800 m. w jakiemś średniem, przeciętnem ugrupowaniu? (Jest to właśnie normalny szyk plutonu "a"). Jakiem ono będzie w plutonie "b"? czy np. baterja ręcznych karabinów maszynowych w manewrze plutonu "b" na lewem skrzydle nie może się okazać po 300 metrach ruchu potrzebną właśnie na prawem?

W powiedzeniu "manewr plutonu", które zawiera nęcące pozory, w rzeczywistości znajdzie się zawsze niemal treść bardzo uboga, bo tam, gdzie pluton walczy, leży całkowite pole rażenia tłumik wielkich kombinacyj.

Analizuję kilka typowych przykładów użycia plutonu "b".

a) 1. Przykład (rys. 4).

Rys. 4.
Rys. 4.

Rysunek ten daje rozwiązanie pozornie bardzo korzystne. Wysyła się naprzód elementy ognia - ręcznej karabinv maszynowe - ztyłu zaś utrzymuje się element uderzenia, a więc grenadjerów.

Jest to manewr, który, w plutonie "a" będzie wykonywany w obrębie każdej drużyny.

Powstaje jednak pytanie, kto w plutonie "b" ubezpieczy tę broń samoczynną w głębokich strefach natarcia wojny ruchowej?

Czy znajdzie się dużo dowódców, którzy wzięliby na siebie odpowiedzialność za wysyłanie samych ręcznych karabinów maszynowych przez teren tak typowy u nas, jak pokryty krzakami lub wyrwami, przez wsie, lasy, a nawet przez łany zboża? Sądzę, że 8 na 10 dowódców plutonów, w zdrowym odruchu myślowym, powie: niech grenadjerzy przeszukują przedpole, zobaczą, co ono ukrywa, a ja potem dopiero wysunę naprzód resztę karabinów maszynowych. Ile razy w takich terenach, a jest ich mnóstwo, broń samoczynna będzie "w odwodzie"?

Chodzi tylko o to, że późniejsze wysyłanie tej rezerwy naprzód może być połączone z trudnościami, bo stwarza się tu te same komplikacje, które dziś już istnieją przy współpracy artylerji na rzecz piechoty. Strzelcy wysłani naprzód zapotrzebowuj ą, a dowódca plutonu pokrywa zapotrzebowanie. Obraz ten trzeba jeszcze uzupełnić piekłem ognia nieprzyjaciel ski ego na odległości 600-800 m., aby widzieć, jak w praktyce to pokrywanie będzie wyglądać i czy nie wprowadzi opóźnień, nieporozumień i zaniechań, wyrażających się oczywiście w krwawych stratach piechoty.

Jeżeli znajdzie się jednak śmiały dowódca plutonu, który swoje grupy ręcznych karabinów maszynowych będzie wysyłał oddzielnie naprzód, zapytuję, czy zestrzelenie ich przez nieprzyjaciela będzie łatwe czy trudne? Front 200:3 = grupa 4 - 5 ludzi co 70 m. Zdaje mi się, że stanowią oni bardzo dobry cel, który nie istnieje, gdy zespoły te działają w związku drużynowym.

A dalej-kto będzie dowodził temi ręcznemi karabinami maszynowe mi na przestrzeni 150 m. wszerz?

Projektodawcy plutonu "b" stawiają na ich czele podoficera, ale czy przy takiem rozwiązaniu, dla naszego przykładu, nie pracujemy zupełną fikcją że będzie on dowodził na odległości kilkuset metrów od nieprzyjaciela sprzętem rozrzuconym wszerz, to jest równolegle do frontu? Czy będzie on w stanie dowodzić temi zespołami głosem, czy też gestem?

Co się stanie, gdy ten podoficer padnie? kto obejmuje obowiązki dowodzenia? czy zagadnienie prowadzenia uderzenia nie spada wtedy na dowódców zespołów ręcznych karabinów maszynowych, którzy z natury rzeczy średnio będą mieli niższe stopnie i niższy poziom inteligencji niż obecni dowódcy drużyn?

W obecnej drużynie "a" ręczny karabin maszynowy pracuje i jest dowodzony według jednolitego zadania, którem jest uderzenie wzdłuż osi, idącej od tyłu ku przodowi. Ręczny karabin maszynowy będzie pracował w pełnowartościowej drużynie na rzecz ruchu grenadierów tak długo, jak długo drużyna nie stopnieje całkowicie, bo oś dowodzenia jest niezniszczalna.

Rys. 5.
Rys. 5.

Gdybyśmy przy krytykowanym przeze mnie przykładzie przyjęli skupienie przez podoficera ręcznych karabinów maszynowych przed frontem drużyn bezpłciowych, czy w takim razie nie potęgujemy ich wrażliwości (Rys. 5)?

Powstaje dalsze pytanie. kto przy takich rozwiązaniach jest odpowiedzialny za utrzymanie styczności, bo przecież musimy się liczyć z tem, że w głębokich strefach natarcia ruchowego styczność będzie zrywana i nawiązywana bardzo często. Znowu wysuwa się więc konieczność dysponowania grenadjerami, dla przeszukania przedpola ręcznych karabinów maszynowych.

b) Przykład 2. (rys. 6).

Rys. 6.
Rys. 6.

Rozwiązanie to jest bardzo ponętne, bo pozwala na jednolite i skupione użycie ręcznych karabinów maszynowych na skrzydle plutonu "b", ale stawiam pytanie: jaka będzie wrażliwość takiego skupienia? co będzie, gdy padnie podoficer dowódca?

Nowe pytanie: czy skupione trzy ręczne karabiny maszynowe będą w stanie ostrzeliwać przedpole na całej przestrzeni (250 m) zaangażowania plutonu i czy przy posuwaniu się naprzód nie powstaną martwe pola, w których ogień ich nie będzie padał, a które właśnie mogą być strefą źródeł ognia nieprzyjacielskiego? Niestety, pole walki nie jest kartką papieru, na której rysuje się ogień takiej baterji. Trudnościom, które stąd powstaną, niełatwo zaradzić, ponieważ umówiliśmy się, że tych zgrupowań ręcznych karabinów maszynowych nie można przesuwać przed frontem.

Czy dowódca plutonu i takim niespodziankom ma i może się przeciwstawić w swym "planie ognia"?

A dalej pytanie bardzo zasadnicze: przypuśćmy, że drużyna prawa napotkała niespodziany opór lub też, że otwiera się przed nią możliwość uderzenia na nieprzyjaciela od skrzydła; czy jej bezpłciowość nie stanie na przeszkodzie wykonaniu tych zadań? Jeśli dogmatem doktryny walki naszej piechoty będzie dążność do oskrzydlenia i obejść, czy drużyna z ręcznych karabinów maszynowych nie daje właśnie pola do inicjatywy dzielnych ludzi?

Inny wypadek. Prawa i środkowa drużyna wykonały szturm. Jestem pełen podziwu dla ich dowódców, że zrobili to z problematycznem poparciem ogniowem i bez ręcznych karabinów maszynowych w szeregach, stwierdzam jednak, że drużyny te są same. Dowódca plutonu utworzył bowiem baterję ręcznych karabinów maszynowych na skrzydle. Czy drużyny te są gotowe do walki wręcz? Jeżeli nawet ten szturm przeprowadziły, czy są gotowe do odparcia przeciwuderzenia, które przecież teoretycznie nastąpi bezzwłocznie po zajęciu przez nas terenu? Czy mogą utrzymać zdobyty teren?

Obrońcy koncepcji plutonu typu "b" mówią, że dowódca plutonu pchnie zaraz ręczne karabiny maszynowe naprzód. Zdaje mi się, że źle się wogóle stało, iż zostały one na skrzydle lub ztyłu. Co stanie się jednak, jeżeli dowódca plutonu tego nie zrobi, powiedzmy, z powodu niedołęstwa lub też nie zdąży tego zrobić na czas, albo wreszcie, gdy ogień nieprzyjacielski ze skrzydła, przed którem są ręczne karabiny maszynowe, na taki ruch nie pozwoli.

Czy aparat rozkazodawczy i przestrzeń nie obniżają tu istotnej, a nie teoretycznej zdolności manewrowej i uderzeniowej?

Czy ręczne karabiny maszynowe będą się bardzo kwapić, ażeby iść do obcych sobie, bezpłciowych drużyn? Nie sądzę.

Wchodzę tu w zagadnienie, które jest, mojem zdaniem, istotnem i kapitalnej wagi dla zasad walki małych oddziałów.

Każdy, kto weźmie w rękę ręczny karabin maszynowy Browninga, zda sobie sprawę z tego, że jest to sprzęt czołowego szeregu. Powinien on i musi iść ze strzelcami do szturmu. Wszystkie najlepsze doświadczenia wojny 1918 r., wojny w Marokku, a także wielu innych wskazują na wielką skuteczność użycia ręcznego karabina maszynowego w szturmie.

Pozwalam sobie twierdzić, że jeśli otworzymy pole dla manewrów siedmioma elementami plutonu, to w praktyce nasza piechota aż nazbyt często będzie pozbawiona ognia ręcznych karabinów maszynowych "w marszu" w chwilach najcięższych, najkrytyczniejszych i najchlubniejszych. Nikt bowiem nie zaprzeczy, że zdolność piechoty do wykonania szturmu warunkuje w głównej mierze jej potęgę. Zwolennicy projektu plutonu "b" zapominają często o tem, że mimo przejścia na organizację plutonową, tak Rosjanie jak i Niemcy, pozostawili w najmniejszej komórce swej walki broń samoczynną do walki wręcz. Jest nią, jak mówiłem wyżej, w wojsku sowieckiem ręczny karabin maszynowy Fiedorowa lub Chaucharda, w wojsku niemieckiem - rewolwer maszynowy.

c) Przykład 3. (rys, 7).

Rys. 7,
Rys. 7,

Trzecie rozwiązanie będzie według mnie w praktyce bardzo często stosowane. Ale wówczas powstaje pytanie, czy nasze drużyny bez ręcznych karabinów maszynowych będą szły naprzód z zapałem? Sądzę, że nie.

Mam wrażenie, że pozostaną one jak najprędzej na miejscu, zaczną się okopywać i będą żądały wysunięcia do nich ręcznych karabinów maszynowych, a gdy te nadejdą, związki taktyczne będą pomieszane.

Będą to zespoły sztuczne, bo przecież zdaje się być niewątpliwem, że zespoły ręcznych karabinów maszynowych zawsze będą się uważać za "lepsze wojsko". Osie dowodzenia zacierają się; w takiem bowiem rozwiązaniu staje się wątpliwem, czy za utrzymanie kierunku i uderzenie naprzód będą teraz odpowiedzialni dowódcy drużyn, czy dowódcy zespołów ręcznych karabinów maszynowych, czy może nawet wreszcie dowódca wszystkich ręcznych karabinów maszynowych dowodzący wszerz? Czy dowódca plutonu będzie w stanie dokonać zawczasu tego podziału kompetencji, czy też podział ten będzie dziełem przypadku?

W rezultacie widzimy, że w każdem dobrze przeprowadzonem uderzeniu plutonu "b" w końcu walki, w formacji przedszturmowej, ręczny karabin maszynowy będzie znajdował się w gronie grenadjerów, bo de facto gdzie indziej walczyć nie może. A przecież w organizacji plutonu "a" od tego właśnie zaczynamy. Czy więc poto rozbijaliśmy organizację drużyny, aby wreszcie do niej powrócić, ale dopiero pod naciskiem niezłomnych praw rządzących na dzisiejszem polu walki?

d) Przykład 4. (Rys. 8).

Rys. 8.
Rys. 8.

Jeśli chodzi o ten przykład, mam dwa pytania, które za siebie mówią: czy drużyna prawoskrzydłowa będzie nacierać z zapałem, czy też będzie się w praktyce ociągać, jeżeli jej nie przydzielono ręcznego karabina maszynowego? Co się stanie, jeżeli nieszczęście będzie chciało, że jej właśnie przeciwstawi się jakiś nieprzewidziany opór od frontu lub niebezpieczeństwo ze skrzydła, albo jeżeli w ciągu rozwoju walki przed nią właśnie otworzy się możliwość szturmowania?

e) Przykład 5. (rys. 9).

Rys. 9.
Rys. 9.

Nasuwają się tutaj następujące pytania. Czy na froncie plutonu znajdzie się istotnie miejsce i odpowiedni teren dla tworzenia takiego przemieszania elementów?

Czy w takim wypadku będziemy mieli zawsze pełną gwarancję, że ręczne karabiny maszynowe będą pracowały na rzecz zagrożonych drużyn, wobec niezależności dowódców zespołów broni samoczynnej i grenadjerów? Kto będzie odpowiedzialny za utrzymanie kierunku: zespoły ręcznych karabinów maszynowych, czy też dowódcy grenadjerów ?

A poza tem, jaką będzie średnia wartość dowódcy zespołu przy siedmiu elementach plutonu i czy ona będzie wyższa, czy też, jak mi się zdaje, niższa od wartości dzisiejszego dowódcy drużyny, których jest na pluton "a" tylko trzech.

4.

Wkońcu pragnę poruszyć sprawy pozornie drugorzędne.

a) Myślę, że każdy wypadek oddzielenia ręcznych karabinów maszynowych od grenadjerów obniży "morale" tych ostatnich.

Organiczne wydzielenie zespołów ręcznych karabinów maszynowych prowadzi do zróżniczkowania piechoty na grupy specjalistów. Dziś każdy żołnierz przy ręcznym karabinie maszynowym jest do zastąpienia, każdy strzelec drużyny zna i kocha ręczny karabin maszynowy, bo wie, że to jest broń jego zespołu.

W organizacji plutonu "b" wprowadzimy specjalistów trudnych do zastąpienia, lepsze wojsko, jak dziś są niem obsługi ciężkich karabinów maszynowych. W dużej mierze komplikujemy też wyszkolenie i system uzupełniania. Specjaliści ci będą lekceważyć "mięso armatnie" drużyn bezpłciowych i niezawsze cieszyć się będą sympatjami szarego piechura.

b) Przypuszczam, że wydzielenie drużyn ręcznych karabinów maszynowych, jako zespołów odrębnych, podnosi w dużej mierze trudności zaopatrywania w amunicję. Dziś każdy żołnierz drużyny może być użyty do tego celu i może nosić magazynki swego karabina maszynowego. Jeżeli natomiast zespół 4 ludzi przy wydzielonym karabinie maszynowym stopnieje, to po pierwsze - zabraknie zapasowych magazynków, które w plutonie typu "a" możemy mieć u każdego żołnierza drużyny, a po drugie - może zupełnie braknąć ludzi dla donoszenia amunicji, (oczywiście w wydzielonych zespołach ręcznych karabinów maszynowych), co trudno przypuścić przy organizacji drużynowej.

c) Wszystkie doświadczenia uczą, że ręczny karabin maszynowy jest drugą z rzędu bronią po moździerzu Stockesa, która daje najlepsze rezultaty przy zwalczaniu ukrytych gniazd ciężkich karabinów maszynowych, flankujących teren natarcia. Zachodzi tedy pytanie, czy, oddzielając ręczne karabiny maszynowe od grenadjerów, którzy właśnie na swoje grzbiety zbierają pociski tych ciężkich karabinów maszynowych, nie zmniejszamy szans szybkiego odkrycia gniazd tej broni i zwalczenia ich w najkorzystniejszych warunkach obserwacji i stanowisk ogniowych? Czy nie otwieramy pola do "zapotrzebowań" i ich "pokrywania"? Jasnem jest bowiem, że stanowiska ręcznych karabinów maszynowych dla zwalczania tych celów mogą leżeć tylko w czołowym szeregu grenadjerów.

Zamaskowanie gniazd ciężkich karabinów maszynowych nieprzyjaciela uniemożliwi najczęściej (nawet przy otrzymaniu na czas "zapotrzebowania") zauważenie ich i ostrzeliwanie z odrębnych stanowisk, na których znajdą się wydzielone zespoły ręcznych karabinów maszynowych.

d) Pozostaje mi jeszcze poruszyć kwestję kapitału wyszkolenia i przyzwyczajeń, który złożyliśmy przy szkoleniu rezerwistów i naszych oficerów rezerwy. Zżycie się ich z drużyną nie jest do pogardzenia dla niezbyt wyraźnych zalet plutonu "b". Tresury tysięcy ludzi nie powinno się przekreślać bez głębszego namysłu i uderzających konieczności.

e) Wkońcu nie sądzę, abyśmy byli w prawie przejść do porządku dziennego nad zaletami i wadami naszego charakteru narodowego. Pluton "b" - to mechanizm, który polega na poprawnej pracy wszystkich kółek; nad jego manewrem napisano wielkie mi literami "Współpraca". Wystarczy "samookreślenia się" jednego kaprala, który dowodzi wyodrębnionemi ręcznemi karabinami maszynowemi, aby ze strzelcami było kiepsko. Dlatego pluton ten jest dobry u Niemców, u "narodu dobrych wykonawców". Nasz wyraźnie podkreślony indywidualizm, dobrze zużytkowany i wyposażony w pełnię środków (drużyna!), może otworzyć pole dla pięknych czynów jednostki, bo nie masa, a tylko dzielne jednostki wytyczają drogi zwycięstwa.

Podtrzymuję więc całkowicie wyrażaną już wielokrotnie opinję, że organizacja drużynowa w znacznie wyższym stopniu, niż plutonowa, odpowiada cechom naszego charakteru, którego nie zmienią najuczeńsze reorganizacje.

Reasumując, chciałbym stwierdzić, że organizacja małej jednostki piechoty nie powinna być, według mnie, pozostawiona na pastwę dowolności rozwiązań sztucznych, doraźnych i uczonych.

Organizacja ta jest funkcją potrzeb charakterystycznych broni, a posiada która wyraża się w utworzeniu u dołu jednostki typowej, odpowiadającej średnim, przeciętnym.

Organizacja mgławicowa na szczeblu najmniejszej jednostki piechoty zemści się, według mego zdania, niedołęstwem, sztucznością i nierealnością rozwiązań tam, gdzie wszystko musi być nacechowane jasnością i prostotą.

Streszczając, organizacja plutonu "a" usuwa z drużyny złożony manewru, a tworzy z niej poważny i pełnowartościowy czynnik uderzenia, odpowiadający przeciętnym potrzebom pola walki.

Wkłada ona na pluton zadania prostego manewru w ramach trzech grup uderzeniowych o ogniu płaskim i grupy ognia stromotorowego.

Organizacja ta jest prosta i liczy się z realizmem walki.

Organizacja plutonu typu "b" posiada bardzo znaczne wady z następujących powodów.

1. Zamiast najmniejszej jednostki pełnowartościowej i jednolitej, stwarza w plutonie 7 komórek różnorodnych, które same nie mogą rozwiązać zadania bojowego, a wobec tego są mało realne dla wojny ruchowej.

2. Wkłada na podoficera, który będzie w praktyce dowodził plutonem, obowiązek kierowania zbyt wielką ilością elementów.

3. Otwiera pole do złożonych i nierzeczywistych manewrów wzdłuż frontu walki, w pełnem polu rażenia broni samoczynnej nieprzyjaciela.

4. Oddziela żywą siłę i źródła ognia samoczynnego przestrzenią i aparatem rozkazodawczym, a więc stwarza te trudności, które już istnieją współcześnie pomiędzy artylerją a piechotą.

5. Nie liczy się z tem, że nowe typy ręcznych karabinów maszynowych są ręcznemi karabinami, które szybko strzelają, czyli są bronią wybitnie techniczną. Nie uwzględnia tego, że jest to broń, która nie może opuścić czołowych elementów piechoty we wszystkich fazach ich walki, bo tylko tam można wykorzystać pełnię jej zalet.

6. Pociąga za sobą bezpostaciowość i bezpłciowość drużyny, która sama pozostaje w praktyce elementem niezdolnym do uderzenia, jeżeli prawdą jest dogmat współczesnej walki, że ruch i ogień stanowią dzisiaj trzeci syntetyczny czynnik walki piechoty - uderzenie.

7. Tworzy niezmiernie poważną lukę w możliwościach walki piechoty, bo pozbawia jej najmniejszą jednostkę niewątpliwego udziału ręcznych karabinów maszynowych w szturmie, co stawia pod znakiem zapytania skuteczność tego najbardziej istotnego aktu walki.

8. Różniczkuje piechotę na grupy specjalistów i staje w sprzeczności z dogmatem unifikacji, który sama głosi.

9. W konsekwencji tego zróżniczkowania powiększy straty piechoty, zmniejszy jej bezpośrednią gotowość do walki, a wreszcie obniży samopoczucie i zaufanie w własne siły drużyn, które jednak muszą pozostać właściwym środkiem osiągnięcia powodzenia.

V. NAJMNIEJSZE JEDNOSTKI PIECHOTY.

Poddając krytyce organizację plutonu" b", nie chciałbym spotkać się z zarzutem, że przeciwstawiam projektowi pozytywnemu samą tylko negację.

Podejmuję się obrony drużyny i plutonu typu "a", o których tak często wspominałem w poprzednich częściach niniejszego opracowania.

Sądzę, że, wnikając głębiej w różnice dwóch omawianych poglądów, stwierdzimy, że leżą one głównie w niejednakowem zapatrywaniu na to, czem jest uderzenie. Np. dla kpt. dypl. Banacha[5], grenadierzy którzy idą naprzód pod osłoną odrębnego zespołu ogniowego, są czynnikiem uderzenia. Ja sądzę natomiast, że ruch elementu, który nie posiada pełni własnych możliwości ogniowych, jest przeżytkiem dla dzisiejszego pola walki i nie jest uderzeniem.

Ujmę ten punkt widzenia następująco.

Nie można postawić kategorycznych sądów o bezwzględnej ważności jednego z dwóch podstawowych czynników walki piechoty (ogień i ruch). Tylko dostosowanie do potrzeb chwili prowadzi do spotęgowania znaczenia jednego lub drugiego, natomiast każdy z nich, stosowany wyłącznie i oddzielnie, nie jest w stanie spowodować rozstrzygnięcia.

Piechota, która tylko idzie naprzód, a pozbawiła się potęgi swego ognia, jest skazana na zagładę, bo stanie się pastwą morderczego ognia przeciwnika, którego nie będzie w stanie bezpośrednio i natychmiast zwalczyć.

Niekiedy ruch jej będzie uzależniony od możliwości wsparcia artylerji.

Jedynie zdecydowany ruch naprzód prowadzi do zwycięstwa, ale tylko wówczas, gdy niesie z sobą pełnowartościowe ognie i ich źródła.

Ogień współczesny jest czynnikiem dominującym i wykluczającym ruch w miejscach, na których leży, otwiera drogi własnego ruchu i osłania go, ale sam, spotęgowany nawet do maksymum natężenia i skuteczności, nie ma wartości czynnika rozstrzygającego.

Nierozerwalne zespolenie w całość ruchu i ognia, umiejętne ich dozowanie, stanowi trzeci syntetyczny czynnik walki piechoty - uderzenie. Uderzenie jest istotą każdego aktu siły, bez którego niema zupełnego zwycięstwa.

Właśnie też drużyna z ręcznym karabinem maszynowym jest, w mojem zrozumieniu, tylko komórką uderzenia, ale jest też nią niewątpliwie, bo zespala w zwartą całość ruch i ogień.

Nie mniej jednak obrońca idei drużyny musi się liczyć z balastem zarzutów i niechęci, które od lat nagromadziły się przeciw tej jednostce.

Broniąc drużyny, jako pojęcia, musi on przekształcić jej skład, oczyścić go z niedomagań dawnego ustroju.

Musi on krytyce przeciwstawić jednostkę:

  • dowodzą jednolicie (związek organiczny a nie dorywczy),
  • pełnowartościową w znaczeniu uderzeniowem, (przez zespolenie obsługi ręcznego karabina maszynowego i strzelców),
  • zdolną do prowadzenia walki o przewagę ognia (ręczny karabin maszynowy z poważną ilością amunicji),
  • zdolną do samodzielnego wykonania szturmu (powiększenie ilości strzelców i użycie ręcznego karabina maszynowego do strzelania w marszu),
  • pozbawioną serwitutu skomplikowanych manewrów (zniesienie podziału na fizyljerów i grenadjerów, usunięcie grenadjera wyborowego i V. B.),
  • jednolitą w znaczeniu usunięcia specjalistów (wszyscy mogą obsługiwać ręczny karabin maszynowy, niosą dla niego amunicję i wszyscy szturmują).

Taką będzie właśnie drużyna, która w ogólnych zarysach odpowiada wymaganiom naszych autorów i opinji większości oficerów piechoty.

Okazuje się, że w koncepcji drużyny i plutonu "a" szczęśliwie uniknęliśmy dwóch skrajności:

  • nierealnego manewru dawnej drużyny, gdy dowódca plutonu był zerem na polu walki (dawna organizacja),
  • przeciążenia dowódcy plutonu zbyt wielką ilością elementów i przymusem wykonywania złożonych i sztucznych manewrów, podczas gdy drużyna jest zerem (pluton "b").

Musimy jednak lojalnie przyznać, że, uproszczając zadanie i rolę naszej drużyny, dając jej wyraźną płeć uderzeniową, zgodziliśmy się z tem, iż nie będzie ona manewrować i wobec tego jej możliwości odpowiadają tylko zadaniom średnim, przeciętnym.

W organizacji plutonu "a" musimy wobec tego zrobić dowódcę plutonu organizatorem prostego manewru, to jest dać mu możność przeniesienia punktu ciężkości wysiłku tam, gdzie zaistnieją potrzeby wyższe od średnich.

Aby móc manewrować, dowódca plutonu musi mieć środki dyspozycyjne.

Jakież są te środki obecnie, względnie jak możnaby je powiększyć?

W organizacji plutonu "a" środkiem takim jest przedewszystkiem zespół garłaczy.

Poza tem dalszym środkiem dyspozycyjnym może być odwód w postaci jednej z trzech drużyn.

Jednakowoż, wobec zmniejszenia ilości drużyn w plutonie z 4 na 3, szanse utrzymania takiego odwodu przez czas dłuższy zmniejszają się dość znacznie.

Możnaby więc poddać dyskusji myśl, czy nie byłoby wskazanem wyposażyć dowódcę plutonu, prócz zespołu garłaczy, w jeden lekki karabin maszynowy, kompensując w ten sposób przejście plutonu na system trójkowy. W ten sposób dowódca plutonu otrzymałby możność użycia tej dobrej broni taktycznej dla wzmocnienia jednej z drużyn lub dla ostrzeliwań ze skrzydła. Może być ona bardzo cennem uzupełnieniem tego ognia, który drużyny kładą przed sobą swemi organicznemi ręcznemi karabinami maszynowemi.

Poszedłbym jeszcze dalej.

O ile przeciwstawiłem się organizazji plutonu "b", jako zbyt "mgławicowej", nie mogę jednak nie podtrzymać dążności do podniesienia giętkości organizacji naszej najniższej jednostki manewru.

Sądzę, że można z całą śmiałością dać dowódcy plutonu prawo wydzielania obsług ręcznych karabinów maszynowych drużyn dla tych wypadków, gdy wyjątkowe okoliczności wymagać będą większych skupień elementów ognia, czy też żywej siły. Drużyna byłaby wówczas jednolitą, ale podzielną.

Rozwiązanie takie jest całkowicie dopuszczalne, bo podzielność drużyny będzie zawsze niewątpliwa. Zresztą, jestem całkowicie przekonany, że przeciętny dowódca plutonu rzadko skorzysta z takich uprawnień.

Reasumując, wyrażam zdanie, że w naszych warunkach najlepszem rozwiązaniem będzie:

1. pozostawienie drużynie roli pełnowartościowej i jednolitej komórki walki, jako najmniejszej jednostki uderzenia (ręczny karabin maszynowy z grenadjerami);

2. utworzenie z plutonu najniższej jednostki manewru, wykonywanego zapomocą:

  • 3 drużyn (przy wydzielaniu w razie potrzeby zespołów ręcznych karabinów maszynowych),
  • 1 zespołu lekkiego karabina maszynowego,
  • 1 zespołu garłaczy.

  • 1) Patrz Kapitan W. Pfeifer: "Begrundung zum Entwurf eines Execierreglements".
  • 2) Niemiecki autor mówi: "Francuzi mają właśnie w swoim ręcznym karabinie maszynowym broń kompromisową między naszym (niemieckim) lekkim karabinem maszynowym a rewolwerem maszynowym i dlatego w ich zrozumieniu zdaje się być logicznem stosowanie jednolitej taktyki przy szturmie.

    Dla nas, z ciężaru naszego lekkiego karabina maszynowego wynika konieczność stosowania dwoistej taktyki; zbliżenie osłony ogniowej aż na odległość około 200 m, potem przesączanie się grup uderzeniowych między lekkie karabiny maszynowe, które wspierają szturm ogniem.

    Bronią maszynową ruchu i szturmu jest rewolwer maszynowy."

    Cytując dalej zdanie innego oficera niemieckiego, który wyraził opinję, że właśnie lekkie karabiny maszynowe opóźniły piechotę niemiecką na wiosnę 1918 r. i nie pozwoliły rozwinąć powodzenia taktycznego w strategiczne, przyznaje:

    "Jeżeli nie mieliśmy innych karabinów maszynowych, musieliśmy ich używać takiemi, jakiemi były. W każdym razie nasze lekkie karabiny maszynowe są zbyt ciężkie i są konstrukcją błędną"... Poczem dochodzi do wniosku, że ciężar niemieckiego lekkiego karabina maszynowego uniemożliwia połączenie go w całość organiczną ze strzelcami (kpt. Pfeifer: "Begrundung zum Entwurf eines Eerzierreglements fur die Infanterie - str. 172, 173).
  • 3) Militar Wochenblat Nr. 28.
  • 4) Pragnę się tu zastrzec, że posługuję się danemi o organizacji, które zawiera regulamin sowiecki i zupełnie nie biorę na siebie odpowiedzialności za ustalenie, gdzie się tam kończy "bluff" programu maksymalnego, a gdzie zaczyna rzeczywistość.
  • 5) "Bellona" - październik 1928.
PRZYPISY
z 243
generate time: 0.200 s, memory: 17.00