WOJSKO POLSKIE - struktury organizacyjne

z 243

O organizacji małych jednostek piechoty

Przegląd piechoty 1928, październik zobacz oryginał

 

KPT. S. G. STANISŁAW PSTROKOŃSKL

O ORGANIZACJI MAŁYCH JEDNOSTEK PIECHOTY.

Zabierając głos w sprawie małych jednostek piechoty, mam zamiar dodać słów parę do dyskusji, która się na ten temat toczy. Duża ilość szczegółów, zestawień i argumentów, które, zwłaszcza, wywiódł mjr. Felsztyn w swej pracy p. t. "Najmniejsza jednostka bojowa", umożliwia mi rozwinięcie pewnych pomysłów na przygotowanej już glebie oraz rozszerzenie w ten sposób przeprowadzanej dyskusji.

I.

Zagadnienie małych jednostek piechoty nie jest czemś teoretycznem, oderwanem, ponieważ przez przyjęcie tego lub innego rozwiązania przesądzamy kwestję organizacji naszej piechoty. Chodzi więc tu o kwestję praktyczną, dotyczącą określonych, rzeczywistych warunków, istniejących u nas obecnie i tych, które wojna nam narzuci. Należy więc liczyć się z tem, co mamy.

Już od ośmiu prawie lat przygotowujemy szeregowców do walki w ramach naszej obecnej drużyny. Niemal cały zapas naszych rezerwistów przygotowany jest do walczenia w sposób określony przez obecny nasz regulamin. To stanowi wielki kapitał przyzwyczajeń, umiejętności i skłonności, którego nie wolno zmarnować. Jeśli więc dyskusję tę prowadzimy z myślą o ewentualnej reorganizacji naszego sposobu walczenia (a tylko wtedy ma ona sens), to należy włączyć do rozumowania także i powyższy argument, warunkujący ciągłość organizacyjną.

O czem tu należy pamiętać? O tem właśnie, aby zarówno szeregowiec, jak i podoficer i oficer rezerwy, wyszkolony obecnie i powołany do szeregów po ewentualnej reorganizacji, mógł w nowych warunkach zastosować możliwie wiele ze swego dawnego wyszkolenia. Zmieniając drużynę obecną na jednolitą, nie wywołamy żadnych trudności tego rodzaju. Nie wywoła ich także dodanie drużynie czterech garłaczy lub pozbawienie jej zupełnie tego środka walki. Ale gdybyśmy zabrali drużynie karabin maszynowy, to trudności stałyby się większe, gdyż całe niemal wyszkolenie bojowe szeregowca piechoty sprowadza się obecnie do walki w bezpośrednim związku z karabinem maszynowym.

Zapas skłonności manewrowych, nagromadzony przez dotychczasowe wyszkolenie, jest nabytkiem bardzo cennym, aczkolwiek powstałym z przesady. W wielu wypadkach będzie on mógł dać cenne wyniki. Np. w walce o miejscowości, o umocnienia silnie rozbudowane zryte pociskami artylerji, w walce w terenie lekko falistym lub pociętym rozpadlinami (utwory morenowe, obszary o nawierzchniach łatwo żłobionych przez wody i t. d.) zdarzą się liczne wypadki, kiedy manewr drużyny będzie bardzo na miejscu. Jeśli istniejąca organizacja umożliwi taki manewr, a duch manewrowy (dobrze zastosowany) w wyszkoleniu zostanie zachowany, to przynajmniej część z tych okazyj będzie wykorzystana. Dobra organizacja naszej piechoty powinna więc odpowiadać warunkom manewrowania nawet na szczeblu drużyny.

Powyższe argumenty, przemawiające za utrzymaniem u nas drużyny z karabinem maszynowym, dorzucam do tych, które już inni poprzednio wypowiedzieli.

Przejdźmy teraz do następnej kwestji.

II.

Wszyscy zgadzają się z tem, że kierownicza i koordynująca praca dowódcy na niższych szczeblach piechoty, z chwilą wkroczenia w bój, staje się niezmiernie trudna. Im bój jest więcej zacięty i trwa dłużej, tem większe są te trudności. Wreszcie w pewnym momencie drużyny wymykają się z rąk dowódców plutonów, a następnie przygasa i władza drużynowych. Wpływ czynnika zbiorowego, jakim jest organizacja, maleje na rzecz silnych indywidualności. Jest to nieuniknione następstwo skutków ognia, strat, rozproszenia walczących, doznanych wstrząsów moralnych oraz innych mniej ważnych czynników. Wszystko to razem stwarza warunki, wobec których walczący stają, jak przed faktem zewnętrznym, wobec siły wyższej, niemal wszechwładnej, a przynajmniej przerastającej ich możliwości w danej chwili.

Wychodząc z tego założenia, że dowódcy małych jednostek piechoty w bardziej zaciętym okresie boju nie mają możności koordynowania działań podległych im elementów, możemy wysnuć pewną wskazówkę dla organizacji i taktyki tych jednostek, a mianowicie, że nie należy opierać ich na kierowniczej akcji dowódców także i w tym okresie boju. Jeżeli dowódca plutonu nie może uzgodnić działań drużyn, a drużynowy - działań sekcyj, to nie można od nich tego żądać. Trzeba znaleźć takie sposoby walczenia, które nie wymagałyby ciągłej akcji koordynującej niższych dowódców w ostatnim okresie boju.

Jak to zrobić?

Chodzi o to, aby walczący w każdym wypadku mogli wykonać zadanie, t. j. zdobyć i utrzymać przedmiot natarcia lub wytrwać w obronie. Nawet rozprzężenie i niemoc dowódców nie powinny temu przeszkodzić. Należy już w samych jednostkach szukać gwarancyj powodzenia w tej fazie walki, w której zbiorowa organizacja zawodzi. Trzeba więc wpoić w żołnierzy wolę zwycięstwa, świadomość obowiązku i pewność siebie, która się składa z umiejętności władania swą bronią, wykorzystywania terenu i ze znanych cech moralnych.

Walczącym trzeba dać broń skuteczną, którą mogliby używać samodzielnie, bez rozkazu zgóry, a zależnie od swoich potrzeb, tam gdzie uznają za stosowne i w sposób, który wybiorą przeciw nakazanym celom tak samo, jak i przeciw niespodziankom. Ręczne karabiny maszynowe powinny więc być w piechocie tak rozmieszczone, aby mogły być wszędzie tam, gdzie są piechurzy.

Trzeba dać piechocie podoficerów, rozmieszczając ich w ten sposób, aby mogli przodować w walce. Nie o taktyków tu chodzi, ale o dzielnych ludzi, którzy umieliby zapanować swą wolą, swem męstwem oraz umiejętnością nad ciasnem kołem walczących.

Wreszcie należy uzupełnić środki wpływu dowódców, których walka pozbawia możności stosowania jedynego obecnie źródła oddziaływania na podkomendnych, t. j. rozkazodawstwa. Trzeba więc będzie dać dowódcom plutonów, a może i kompanij, dodatkowe środki ogniowe, jako źródła wpływu na bój. Pociski - to argument dostatecznie silny i zdolny do zjawienia się na czas tam, gdzie go potrzeba, pod warunkiem jednak, że broń odpowiednio rozmieścimy.

III.

Przechodzę do przetłumaczenia tych zasad na język organizacyjny.

W dyskusji nad organizacją małych jednostek piechoty wyłania się zwykle na pierwszy plan kwestja wyboru pomiędzy różnemi systemami (indywidualistycznym, drużynowym, plutonowym i t. d.). Nie uważam to za bardzo właściwe, bowiem nie o system nam chodzi, ale o dostosowanie się do wymagań przewidywanego działania. Pojęcie systemu jest dobre, gdy ułatwia rozumowanie, jest ono jednak bardzo niebezpieczne, gdyż zasłania istotę rzeczy, Często widzi się nawet skłonność do przeciwstawiania sobie tych systemów tak, jakby one wykluczały się nawzajem; tymczasem są to tylko uproszczone typy, odpowiadające różnym cechom, które mogą jednocześnie wchodzić w skład danej konkretnej organizacji. Tak więc nie będzie sprzeczności w tem, gdy wyposażywszy drużynę w broń maszynową, damy ją także i dowódcy plutonu.

Otóż przedstawione wyżej przeze mnie zasady prowadzą właśnie bezpośrednio do takiej mieszanej organizacji. Kanwą boju mają być podoficerowie i karabiny maszynowe. Złączone - stanowią elementy składające się z dzielności osobistej, wyszkolenia i uprawnień (podoficerowie) oraz potęgi materjalnej (karabiny maszynowe). Są to więc naturalne ośrodki przyciągające ludzi. Z tej prostej zasady wyłania się koncepcja drużyny. Następnie dowódca plutonu, aby mógł oddziaływać na walkę, dostaje własne środki ogniowe. Od szeregowca wymaga się, by był odważny i sumienny, dobrze używał swej broni i zręcznie poruszał się w terenie. O kompanji pomówimy później.

Zagłębmy się teraz w szczegóły.

O organizacji drużyny nie będę mówił, ponieważ kwestja ta została już dość szeroko dotychczas omówiona.[1]

Teoretyczne uzgadnianie rozbieżnych w tej sprawie poglądów, byłoby - jak sądzę - mało celowe, ponieważ różnice polegają na szczegółach, które dadzą się najlepiej ocenić tylko w drodze porównania doświadczalnego. Dla celów niniejszego artykułu wystarczy przyjąć wspólną podstawową myśl: drużyna powinna być zasadniczo jednolita, z jednym ręcznym karabinem maszynowym; prowadzi ona walkę w sposób możliwie najprostszy. Uniknąć więc trzeba tego, co jest najgorsze, t. j. złożoności taktyki drużyny.

Przejdźmy do organizacji plutonu. Decydować tu będą, przypominam, względy na możności kierownicze dowódcy plutonu i wykonawcze jego organów oraz potrzeby boju. W związku z tem mój projekt polega na koncepcji plutonu mieszanego, składającego się z kilku drużyn strzeleckich (powyższego typu) oraz z drużyny ogniowej, która odgrywałaby w rękach dowódcy plutonu taką samą rolę, jak ręczny karabin maszynowy w rękach drużynowego.

Drużyna ogniowa powinna być tak zbudowana, aby dowódca plutonu miał możność wykonywać dostatecznie silne koncentracje ognia na cele wybrane; powinna więc ona składać się z broni płaskotorowej i stromotorowej. Uzasadnianie tego uważam za zbyteczne z chwilą, gdy przyjmie się samą zasadę - potrzebę dania dowódcy plutonu dodatkowego środka ogniowego. Zresztą dowód wyniknie z późniejszych rozważań.

Jako broń płaskotorową dowódcy plutonu można przyjąć takie same ręczne karabiny maszynowe, które miałyby drużyny strzeleckie. Skuteczna donośność na odległości do 700 mtr. zupełnie wystarczy. Używając dwóch ręcznych karabinów maszynowych, możnaby otrzymywać bardzo silne efekty na przedpolu plutonu. Wprowadzenie lekkich karabinów maszynowych obciążyłoby pluton, utrudniło wymienność broni i obsługi oraz skomplikowało wyszkolenie, nie dając wzamian równoważnych korzyści.

Z bronią stromotorową jest trudniej. Powinna ona mieć donośność około 400 mtr., aby, umieszczona za pierwszą falą plutonu, mogła razić cele bezpośrednio mu zagrażające. W walkach pozycyjnych donośność ta mogłaby być mniejsza, lecz w działaniach ruchowych, gdzie ognie są słabsze, a wypadki zmieniają się szybciej, skracać jej - jak sądzę - nie można. Siła wybuchu granatu nie potrzebuje być bardzo wielka, zależy natomiast na tem, aby granat był lekki (ze względu na trudności w zaopatrywaniu). Jak widać więc, obecny nasz garłacz nie nadaje się na broń stromotorową plutonu, ponieważ donośność jego jest zbyt mała (190 mtr.), lecz używany obecnie granat karabinowy, pod względem wagi i siły wybuchu, jest odpowiedni.

Doszliśmy w ten sposób do kwestyj technicznych konstrukcji broni, które należy przekazać fachowcom; oni dopiero mogą dać dobrą odpowiedź. Poprzestanę więc na rozważeniu strony taktycznej zagadnienia.

Określenie ilości takich granatników w drużynie ogniowej nie może mieć miejsca przed ustaleniem typu broni. Można jednak już teraz porobić pewne przewidywania na ten temat. Zapewne, granatniki te w użyciu praktycznem nie będą odznaczały się zbytnią celnością, zarówno ze względów technicznych jak i wskutek warunków użycia. Ponieważ używane do nich granaty będą lekkie, więc, chcąc uzyskać skuteczny ogień, trzeba będzie używać dwa lub trzy granatniki razem. Więcej nie można grupować, ze względu na zapas potrzebnej amunicji; sądzę nawet, że dwa granatniki wystarczą.

Pod względem organizacji, mojem zdaniem, taka drużyna ogniowa powinnaby się składać z dwóch sekcyj: sekcji karabinów maszynowych i sekcji granatników. Sekcje te możnaby odpowiednio nazwać: sekcją ogniową płaską i sekcją-stromą, co dobrze oddaje zasadnicze cechy ich ognia. Drużynowym powinien być starszy podoficer; obaj sekcyjni - też podoficerowie. Razem drużyna ogniowa liczyłaby około 13 ludzi, mogąc w ten sposób przenosić, nie przeciążając się, na granatnik około 40 granatów półkilogramowych i około 600 naboi na karabin maszynowy. Przy wyruszeniu do natarcia możnaby to początkowe zaopatrzenie znacznie zwiększyć; do tego potrzebne są specjalne wygodne tornistry lub torby amunicyjne. Wszystkie powyższe szczegóły organizacyjne mogą być jednak ustalone ostatecznie w drodze doświadczalnej.

Pozostaje jeszcze do omowienia kwestja ilości drużyn strzeleckich w plutonie. W takim plutonie stanowią one element ruchu i zasób niewyspecjalizowanych żołnierzy potrzebnych do różnych czynności w toku działania. Powinny one być w stanie zapełnić sobą cały front plutonu tak, aby drużyna ogniowa mogła działać na rzecz całości. Sądzę, że tym warunkom odpowiedzą trzy drużyny po 13 ludzi (liczby tej trzymam się jako wytycznej). W ten sposób posiadając w plutonie jedną drużynę ogniową na trzy drużyny strzeleckie, utrzymamy umiarkowany stosunek pomiędzy elementem ognia i elementem ruchu.

IV.

Przyjrzyjmy się teraz, jak będzie wyglądał nasz pluton w akcji.

Na czatach będziemy mieli trzy placówki i silny odwód ogniowy, zdolny do poważnego oddziaływania na nieprzyjaciela. Odwód ten (drużynę ogniową) możnaby użyć w całości, przesuwając go w ostatniej chwili na punkt zagrożony, lub umieszczając zawczasu na stanowisku, z którego mógłby wspierać ogniem inne drużyny plutonu; możnaby go też użyć na jednej z placówek, albo wreszcie podzielić i użyć częściami, jeśli tego będą wymagały warunki; nie byłby to jednak najlepszy sposób użycia naszej drużyny ogniowej. Sądzę że drużyna ogniowa użyta w całości umożliwiłaby dowódcy plutonu powstrzymanie nawet dość silnych zwiadów nieprzyjacielskich.

W walce ruchowej, zarówno w obronie jak i w natarciu, dowódca plutonu, umieściwszy odpowiednio drużynę ogniową, ma zawsze możność uzyskania przewagi ogniowej nad każdą odusobnioną bronią przeciwnika, która pojawiła się przed plutonem, skupiając ogień całej drużyny na odległościach od 300 do 400 mtr., a na dalszych odległościach - do 700 mtr. - sięgając skutecznym ogniem dwóch ręcznych karabinów maszynowych; w ten sposób dowódca plutonu może także uciszać mniej ostrożne nieprzyjacielskie karabiny maszynowe.

Połączenie broni drużyny ogniowej pod jednem dowództwem i skupienie ich na małej przestrzeni umożliwia manewr ogniowy, przez kierowanie go kolejno na cele w miarę ich pojawiania się, bez konieczności uciekania się w tym wypadku do kombinowania ogni drużyn strzeleckich. W razie nieobecności dowódcy plutonu w danej chwili, manewr ten może być podjęty przez drużynowego, wyszkolonego tak, aby mógł być do pewnego stopnia ogniowym zastępcą dowódcy plutonu.

Drużyna ogniowa może być użyta korzystnie na odkrytem skrzydle plutonu do zamknięcia ogniem luki, powstałej w czasie walki, albo wreszcie do chwilowego utrzymania jakiegoś punktu, osłaniającego pluton w trakcie wykonywania zamierzonego działania. Drużyny strzeleckie, mając blisko siebie dość silną opiekę, mogą znacznie prościej i bezwzględniej, niż obecnie zmierzać do celu.

W czasie szturmu dowódca plutonu może wesprzeć swoje drużyny nietylko przykładem osobistym, lub oderwanym rozkazem, ale istotnym argumentem, mającym realną i aktualną wartość, to jest pociskami, wysłanemi tam, skąd ktoś zagraża lub gdzie tkwi przeszkoda. Jednem słowem dowódca plutonu posiadałby w ręku skuteczny środek dla zapobiegania wpływom niespodzianek.

W razie koniecznej potrzeby drużyna ogniowa może być rozdzieloną i sekcje jej użytemi oddzielnie. W wypadku poważnych strat można ją zmniejszyć bez pozbawiania dowódcy plutonu tego sposobu działania. Pluton będzie więc elastyczny. W każdym okresie walki wola i interwencja dowódcy plutonu przejawiać się będą skutecznie, gdyż w postaci stosunkowo silnej koncentracji ogniowej sprzętu, działającego w warunkach ułatwiających dowodzenie.

Przy takiej organizacji i taktyce manewr ogniowy piechoty zaczynać się będzie od plutonu wzwyż; budować go będzie co najmniej dowódca plutonu (zasadniczo oficer) lub jego wyspecjalizowany zastępca. Na 50 żołnierzy trzeba więc mieć tylko 2 o większych umiejętnościach taktycznych.

Pomiędzy rolą taktyczną ręcznych karabinów maszynowych wchodzących w skład drużyny ogniowej i takich samych karabinów drużyn strzeleckich zachodziłaby jednak poważna roznica. Karabiny maszynowe drużyn strzeleckich pozostaną ich bronią "indywidualną", nie braną w rachubę w kombinacjach ogniowych. Karabiny maszynowe drużyny ogniowej stanowić będą właściwą broń manewru. W tych warunkach taktyka drużyn strzeleckich zostanie sprowadzona do zwykłego parcia naprzód lub trwania na miejscu, przy jednoczesnem położeniu nacisku na celność ognia i dobre wykorzystywanie terenu (zasłony, ostrzały); nie brak nam bowiem żołnierzy, którzy - jako drużynowi - umieliby wtedy przodować w boju. Takich zaś drużynowych, którzyby byli jednocześnie dzielnymi ludźmi i zręcznymi taktykami, nie będziemy mieli nigdy w dostatecznej ilości. Rozumowanie i umiejętność taktyczna może się zaczynać najwyżej od plutonu w górę; w mniejszych zespołach potrzebni są celni i zręczni strzelcy o sercu walecznem i silnej woli zwycięstwa.

W ten sposób zostanie wykluczony z walki teoretyczny "racjonalizm" i zastąpiony przez żywotnego ducha manewrowego, a rola zwykłego szeregowca zostanie ograniczona do rozwiązywania zagadnień prostych i łatwo zrozumiałych: w obronie - trafić przeciwnika, który podchodzi, w natarciu - podejść nietrafionym i dosięgnąć przeciwnika pociskiem karabinowym, granatem lub czemkolwiek, byle tylko go zniszczyć!

V.

Przedstawiłem dotychchczas jedną, optymistyczną stronę wprowadzenia drużyny ogniowej. Jest jednak i odwrotna strona medalu - pesymistyczna: są trudności.

Najtrudniejszą sprawą będzie wynalezienie odpowiedniego stanowiska dla sekcji ogniowej (z ręcznemi karabinami maszynowemi) naszej w boju płaskiej drużyny. Sekcja ogniowa stroma (z granatnikami) będzie mogła być bez większych trudności używaną, ponieważ tor jej pocisków jest stromy. Przypuszczam, że przy pewnem wyszkoleniu dowódców i oddziałów nad trudnością tą będzie można przejść do porządku dziennego. Karabiny maszynowe będą mogły strzelać przez luki lub też z wyniosłości terenowych ponad głowami plutonu, albo wreszcie umieścimy je wprost w pierwszej fali lub na tem skrzydle, które będzie odkryte. Wykonanie zależeć będzie od zręczności osobistej i wyszkolenia dowódców, terenu i położenia, a szczególne warunki użycia można będzie ustalić dopiero w drodze doświadczalnej. Zostawmy więc tę kwestję jako otwartą, gdyż teoretycznych rozumowań możnaby tu dużo przytoczyć, ale żadne nie da tych konkretnych wyników, które nam może przynieść tylko praktyka doświadczeń.

Z pomiędzy innych trudności, wynikających z rzuconej tutaj przeze mnie koncepcji organizacyjnej najmniejszych zespołów piechoty, należy jeszcze podkreślić:

1) znaczne zwiększenie ilości ręcznych karabinów maszynowych w piechocie (o 25% czyli z 4 na 5 w plutonie);

2) dostarczenie piechocie odpowiednich, pod względem konstrukcji, granatników.

Ta jednak ostatnia uwaga posiada, mojem zdaniem, dla samej koncepcji mniejsze znaczenie, gdyż sprzęt ten może być gorszy lub lepszy, ale przez to na zasadniczą myśl wprowadzenia drużyny ogniowej plutonu nie oddziała.

VI.

Na zakończenie rozpatrzę jeszcze w kilku słowach zagadnienie specjalnej broni ogniowej dla dowódcy kompanji.

Dowódca kompanji ma takie same niemal trudności w dowodzeniu w walce, jak i dowódca plutonu. Zadanie jego jest wprawdzie ułatwione przez to, że jego bezpośredni podkomendni są lepiej wyszkoleni, niż bezpośredni podkomendni dowódców plutonów, jednakże zwiększają się za to trudności w przesyłaniu rozkazów, z powodu zwiększenia odległości.

Może się nawet wydawać, że niema żadnych racyj, któreby przemawiały za wprowadzeniem specjalnego zespołu ogniowego dla dowódców kompanij. Istotnie żadnych bezwzględnych argumentów tu niema. Natomiast jest jeden argument względny, że dla dowódców kompanij specjalna dyspozycyjna broń jest naogół zbyteczna z chwilą, gdy broń taką otrzymali dowódcy plutonów. Potrzeby kompanji zaspokoją dowódcy plutonów ogniem swych drużyn; nadto dowódca kompanji będzie mógł używać drużyny ogniowej plutonu odwodowego, a nieraz uda mu się zbudować manewr ogniowy wszystkich trzech drużyn ogniowych kompanji. (Np. w obronie dość łatwo mu będzie uzgodnić na kilka czy kilkanaście minut działanie tych trzech wyspecjalizowanych organów). Oczywiście manewr taki nie będzie zjawiskiem zbyt pospolitem, ale dwa lub trzy razy w ciągu dnia boju może uda się go wykonać, a to już będzie wiele.

W razie potrzeby wreszcie dowódca bataljonu może zaspokoić potrzeby dowódcy kompanji albo przez oddanie mu do dyspozycji bataljonowych środków ogniowych, albo przez danie mu ich ognia.

Uwzględniając jeszcze inne czynności, które narzuca dowódcy kompanji walka, przekonamy się, że nie będzie on pozbawiony możności oddziaływania na swoich podkomendnych w taki sposób, w jaki - przy obecnej organizacji - pozbawiony jest tego dowódca plutonu.

Kończąc ten artykuł, a priori przyznaję się do tego, że obecne moje rozważania są dotychczas teoretycznemi. Zalety i wady oraz wszystkie szczegóły rzuconej tu przeze mnie koncepcji mogą być dopiero ostatecznie ustalone na drodze doświadczalnego porównania możliwych jej odmian i tych innych pomysłów, które w tej dziedzinie mogą się jeszcze pojawić.


  • 1) Mjr. dr. Tadeusz Felsztyn: "Najmniejsza jednostka bojowa". Bellona. Mjr. Jan Wierzchoń: "W sprawie organizacji najmniejszej jednostki bojowej" - Przegląd Piechoty, zeszyt 2.
PRZYPISY
z 243
generate time: 0.186 s, memory: 16.99